Cześć.
Dziś będzie ciut inne rękodzieło.
Jakiś czas temu na blogu art Piaskownica rozpoczęło się wyzwanie o temacie Owoce lata.
Nie wiem czy dobrze rozumuję, że to raczej chodzi o jedno konkretne zdjęcie. U mnie będzie kilka i najwyżej moja praca odpadnie, ale niestety, nie mogę wybrać jednego.
Co roku sadzimy pomidorki. Zazwyczaj staramy się mieć swoje sadzonki.
W tym roku jakoś tak się złożyło że w tym mamy 15 krzaczków.
Rosną sobie w ogródku. Bez żadnej chemii.
Chyba im dobrze bo większość jest duuuużaaa.
To faworyt męża. Dobrze, że mój mąż nie czyta tego bloga, to Wam mogę zdradzić, że codziennie chidzi z nim rozmawiać.
Takie, to raczej jedne z tych mniejszych.
W zeszłym roku zrobiłam pierwszy raz suszone pomidory do słoików. Mój syn jest ich wielkim fanem.
Uznałam, że grzechem będzie jeśli swoje będę rozdawać po znajomych a do suszenia kupię. Ususzyłam te co mam. Niektóre przekroiłam wszerz, bo inaczej suszyłabym się 2 dni.
Czosnek i bazylia swoja więc mogę dodawać do woli.
A to zdjęcie z dziś. FAWORYT MĘŻA. Mam wrażenie że jeszcze jest większy. Pomiziany przez deszczyk. No taki maluszek. I to jest włąśnie mój owoc lata (choć biję się z myślami czy aby nie zdjęcie powyżej)
Myślę, że obiad dla całej rodziny z niego może być. Ale przywilej zerwanie go zostawię mojej drugiej połowie.
Zdjęcie zgłaszam na wyzwanie art Piaskownicy
Pozdrawiam.
Wow! To pomidorowy gigant jest. Małżonek musi z nim przykladnie rozmawiać że aż taki duży urósł. brawo ogrodnicy z was!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper foty i... owoce też! Trzymam kciuki!!!
OdpowiedzUsuńPomidor cudo! Zazdroszczę Wam takich plonów. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCudowne!!! U mnie panoszyły się limy, są zdecydowanie mniejsze, ale bardzo plenne. Z nowości to miniaturowy fioletowy. Ale nie polecam, bo kwaskowy i długo dojrzewa ;-)
OdpowiedzUsuńAguś, własne pomidorki i bez chemii to coś wspaniałego. Faworyt naprawdę dorodny.
OdpowiedzUsuńBuziaki.
Woooow :)))) Alee duuuuzy :)))) A takie suuszone Mniaaaam :))) Chyba zloze zamowienie na sloiczek u Ciebie :))))) Pozdrawiam Kochana Cieplutko :)))
OdpowiedzUsuńDorodne plony.:) Własne pomidory bez chemii to zupełnie inny smak. Musi mieć dobrą gadkę Twój Mężulek, bo piękne okazy Wam rosną. Powodzenia w wyzwaniu.:)
OdpowiedzUsuńGigant , ale to pewnie dlatego , że mąż do niego mówi :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niezły okaz, myślę że wystarczy dla Was na śniadanie i kolacja :)
OdpowiedzUsuńTakie swoje bez chemii to są najlepsze, ja też mam,ale nie takie duże jak Twoje :)
Pozdrawiam.
Sam muszę zrobić tych suszonych pomidorów, bo pokochałem je ostatnio jeść, są takie pyszne! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńWspaniała sztuka. Trzeba mieć i rękę i serce by taki owoc wychodować. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKocham pomidory w każdej postaci i suszone i w sosach no i oczywiście te prosto z krzaczka;)
OdpowiedzUsuńОчень вкусные фотографии :) Пахнут летом :)Спасибо за участие в задании блога Аrt-piaskownica! Удачи!
OdpowiedzUsuń